Sobota, 24 Grudnia
Wigilia jest jednym ze świąt którego nienawidzę, zaraz po moich urodzinach
i Wielkanocy. Rodzina zbiera się i oszukuje nawzajem składając sobie lipne życzenia. Nie raz zastanawiałam się nad sensem tego święta. Hmm... Może dlatego jest dla mnie bzdurne, bo jestem ateistką?
Jednak ta Wigilia była inna. Nie było rodziny. Nie było przyjaciół. Nikogo. Leżałam sama w pustym, zimnym łożu szpitalnym obserwując kujące w oczy blaski kolorowych lampek, skrzących się za oknem. Rodzina mnie olała, uważając za sprawczynię wypadku
w wyniku, którego zginęli moi rodzice i braciszek. Mały Tomuś najrozkoszniejsze dziecko pod słońcem.
Nikt z przyjaciół się do mnie nie odezwał z życzeniami, a może ja po prostu tego nie zauważyłam? Ciężko coś usłyszeć... a tym bardziej zobaczyć będąc pół przytomnym
i pokaleczonym. Nawet lekarzy nie było w pobliżu, a inni pacjenci byli w oddzielnych salach. Czym sobie zasłużyłam na taką samotność? I to jeszcze w tą cholerną Wigilię,
w którą podobno trzeba być razem.
Chociaż gdyby się przyjrzeć mojemu życiu to tak od szóstej klasy stwierdzić można, że byłam sama. Zero Piżama Party, na którym razem z dziewczynami można by było gadać
o chłopakach, albo o modzie czy innych babskich rzeczach. Jeśli mam być szczera to i tak nigdy mnie nie kręciły tego typu ciekawostki ze "świata dziewcząt". Od zawsze byłam odmieńcem, który wolał gotyckie klimaty.
Ale dość o tym... ważny jest wypadek samochodowy. Wszyscy obwiniali o to mnie, nie zważając na fakty ani dowody. Cały czas upierali się przy kłótniach, w których mówiłam, że pewnego dnia ich pozabijam. Taa to jest argument nie do podważenia...
Wigilia. Pobliski dzwon począł wybijać północ.
Pierwsze uderzenie...
Drugie...
Trzecie...
Oh! Nieważny jest w tej chwili dzwon ważne jest to, że nie mogę sobie przypomnieć wypadku. Nic. Pustka powypadkowa. Amnezja. Ha ha nawet ciekawie to brzmi.
Na ekranie telewizora pojawił się napis: "Ofiary wypadku zginęły na miejscu prócz jednej, która walczy o życie w szpitalu”. Czy ja walczę o to nędzne życie? Cóż... to by wyjaśniało krew, słabe bicie serca i coraz to rzadszy oddech. Ja umieram. To znaczy zapewne umieram, bo nie wiem jak poznać ten stan.
Jeleń! Krzyknęłam ile sil w płucach. I tak tego nikt nie usłyszał prócz jakiegoś
dyktafonu leżącego na stoliku obok mojej głowy. Wypadek spowodował ten przeklęty jeleń, który wbił się w nasz samochód, przez co mama straciła panowanie nad kierownicą. Cholera pamiętam jak próbowałam wydostać ją z płonącego samochodu. Tata z bratem już nie żyli – palili się, ale ona jeszcze oddychała i była z dala od płomieni. No tak... sanitariusze ją wywieźli... ka...kar...karetką. Ale dokąd? Zaraz. Skoro karetka ją zabrała to oznacza, że wcale nie zginęła na miejscu. W takim razie co się z nią stało?
Dowiem się pewnie tego dopiero po śmierci. Nawet fajne miałam życie. Umieram se
w Wigilie. Ostatnie święto. Cudownie. "24 Grudnia dzień mojej śmierci". Taki napis sobie życzę na nagrobku.
Moje rozmyślania przerwali nagle umundurowani, którzy wbiegli do pokoju
z pistoletem w rękach i nie wiedzieć czemu strzelili. Co takiego mogłam zrobić? Albo co powiedzieć? Czym sobie zasłużyć?
Dostałam trzy kulki. Jedną w szyję. Drugą w serce. A trzecią w głowę. Dopiero po zejściu do lepszego świata zrozumiałam, że to była sekta, do której należał ojciec. Karetka, która zabrała ledwo żyjącą mamę, wywiozła ją gdzieś do ich bazy... Strach pomyśleć jaki los dla niej zgotowali.
Zemsta na wszystkich. Śmierć dla wybranych.
Terensia
Znalazłam Twój blog przez przypadek, niezmiernie jednak za niego dziękując.
OdpowiedzUsuńOczywiście, jako osoba, która dopiero dołącza do grona czytelników twych artyzmów, zajrzałam najpierw na koniec. To opowiadanie przykuło moją uwagę. Czytałam raz. Drugi. Trzeci. I nadal nie jestem w stanie ocenić dwóch rzeczy:
- kto jest osobą mówiącą- czy ty to imaginujesz, jako że o sobie, czy wyimaginowany jest także podmiot liryczny?
- oraz czy ty utożsamiasz się z poglądami zawartymi w tym utworze, na przykład niechęć do Wigilii?
To dwie rzeczy, które pragnę wiedzieć i wyłącznie dla własnej świadomości. Nie chodzi o to, że ich brakuję, lecz po prostu sama piszę i pragnę poznać Twój warsztat.
Tak więc uważam, iż praca jest świetna. Na pewno chętnie będę tu zaglądać.
Zapraszam Cię także na mojego bloga: http://dalekoodswiata.blogspot.com/.
Pozdrawiam, Ambitiosus