Sobota, 18 Luty
Dzień zabaw
dla dzieci. 18-stka dzieciaków bawiących się w najlepsze. Do upadłego. A
przynajmniej do upominkówJ Dwie organizacje złączone tylko po to, by w ten
akurat dzień zebrać kilku wolontariuszy
i stworzyć przyjemno - bezpieczny czas naszym milusińskim.
Kilka
godzin wcześniej sala tętniła pełnią życia. Igraszkami dzieci oraz ich ulubioną muzyką? A
teraz? Jedynym dowodem dobroczynności dla podopiecznych była udekorowana sala.
Balony, łańcuchy, wieńce i inne kolorowe dziwactwa spoczywały spokojnie na
swoich miejscach.
W końcu
wolontariat nie musi opierać się wyłącznie na akcjach nagłośnionych w mediach
lub ustnie. Taki piękny dzionek jak dziś, a ostatni w moim życiu.
Wszędzie to
słońce, te przeklęte huki uliczne i wiatr, który rozwiewa włosy na wszystkie
strony świata. A król i królowa dziecięcego balu? Czmychnęli do domów ciesząc
się jak wszyscy, upominkami dostarczającymi im radochy. To słodkie. Zwłaszcza,
że spotkamy się jeszcze, w lub po Dniu Dziecka. Tylko tym razem na świeżym
powietrzu.
Spotkamy?
Ha dobry żart. Chyba tylko wtedy jeśli dzieci nauczą się techniki zaklinania duchów. Słońce. Jak
zwykle ta zdradziecka kula światła odbiera ostatnie tchnienie. Szłam jak zwykle
na busa a tu? Karambol... Taksówka zderzyła się z tirem i wszędzie było pełno
odłamków pojazdo- podobnych.
Jak umarłam?
To proste. Pijany kierowca. Za co przyszło mi umierać pod kołami auta, które
było wręcz gruchotem? Może za nienawiść do życia? Może za radość ze zła jakie
czyniłam? A może za samo istnienie? Nieważne. Ciepłe, czerwone światło w głębi jaskini
było ostatnim co widziałam.
Edna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz