sobota, 28 kwietnia 2012

Śmierć Edny...


Sobota, 18 Luty

            Dzień zabaw dla dzieci. 18-stka dzieciaków bawiących się w najlepsze. Do upadłego. A przynajmniej do upominkówJ Dwie organizacje złączone tylko po to, by w ten akurat dzień zebrać  kilku wolontariuszy i stworzyć przyjemno - bezpieczny czas naszym milusińskim.
            Kilka godzin wcześniej  sala tętniła pełnią życia. Igraszkami dzieci oraz ich ulubioną muzyką? A teraz? Jedynym dowodem dobroczynności dla podopiecznych była udekorowana sala. Balony, łańcuchy, wieńce i inne kolorowe dziwactwa spoczywały spokojnie na swoich miejscach.       
            W końcu wolontariat nie musi opierać się wyłącznie na akcjach nagłośnionych w mediach lub ustnie. Taki piękny dzionek jak dziś, a ostatni w moim życiu.
            Wszędzie to słońce, te przeklęte huki uliczne i wiatr, który rozwiewa włosy na wszystkie strony świata. A król i królowa dziecięcego balu? Czmychnęli do domów ciesząc się jak wszyscy, upominkami dostarczającymi im radochy. To słodkie. Zwłaszcza, że spotkamy się jeszcze, w lub po Dniu Dziecka. Tylko tym razem na świeżym powietrzu.
            Spotkamy? Ha dobry żart. Chyba tylko wtedy jeśli dzieci nauczą się techniki zaklinania duchów. Słońce. Jak zwykle ta zdradziecka kula światła odbiera ostatnie tchnienie. Szłam jak zwykle na busa a tu? Karambol... Taksówka zderzyła się z tirem i wszędzie było pełno odłamków pojazdo- podobnych.
            Jak umarłam? To proste. Pijany kierowca. Za co przyszło mi umierać pod kołami auta, które było wręcz gruchotem? Może za nienawiść do życia? Może za radość ze zła jakie czyniłam? A może za samo istnienie? Nieważne. Ciepłe, czerwone światło w głębi jaskini było ostatnim co widziałam.

Edna   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz