Piątek, 9 Marca
Dzień
wcześniej był Dzień Kobiet. Oczywiście męska część nie odpuściła sobie zemsty
za swój Dzień Chłopaków. Żeńska część również dostała, jak my, parę zadań. Śpiew
o kobietach, scenka oparta na słowach przez nas wybranych, czapeczki
urodzinowe. Aaaa... No tak jeszcze te rysowanie ich własnych podobizn w formie
Power Rangersów, czy tam Żółwi Ninja.
Hura!
Spotkanie w gronie, małej bądź co bądź rodzinki, zwieńczone słodkim
poczęstunkiem i gadką. O czym? O wszystkim. Tulipany , które dostały były
wprost cudowne i różowo - żółte. Nic dodać nic ująć. Postaraliśmy się by
sprawić im przyjemność.
Ha ha. Może
Dzień Kobiet, raczej dzień po tym dniu nie musi być, aż tak kiepski jakim mi się
wydawał? Wystarczy tylko obecność wyjątkowych osób i koszmar zamienia się w
zabawę.
Może się
pośpieszyłem. Azalisz wracałem do domu. Ide...Idę...Jeszcze idę...Kurva jak
długa jest ta droga?! Dobra idę... Doszedłem - no kto by się tego spodziewał?(Sarkazm, najlepsza linia obrony –
zwłaszcza w dzisiejszych czasach.)
No więc, w domu... No co w domu?
No burdel. A jak to w świecie już bywa, bajzel przypada sprzątać mnie. No to ja
za miotłę, odkurzacz i heja sprzątnięte mieszkanie. Teraz czas na kuchnię.
W kuchni, jak to w kuchni, sterta nie umytych naczyń. Jeny! Ile ich było. Pomywając któryś
z talerzy(szklanych) postanowiłem włączyć muzykę. Dobra. To lecimy dalej.
Śmierć była dosyć szybka, ale cała zakrwawiona. To był błąd, ze akurat ten
talerz odkładałem na suszarkę, gdzie się już nie mieścił.
Trudno stało się. Talerz spadł na
podłogę roztrzaskując się bezlitośnie o kafelki. Kilka jego odłamków utkwiło mi
w udzie. Przecięcie tętnicy oznacza rychłą śmierć. Ale czemu bezbolesną?
Usłyszałem, leżąc na mokrej i brudnej podłodze, wbiegających do domu rodziców, a potem
sygnał karetki. I... Cisza i ciemność spowiły mą duszę.
Johan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz