14 Luty, Wtorek
EKO
Walentynki! Hura! Jednak dzień zakochanych potrafi być przyjemny i nie polegać
na chowaniu się w domu pod kołdrą. Chociaż wydawać by się mogło, że będzie to jedna z
tych najzwyklejszych akcji. Cóż jednym
słowem, a paroma zdaniami, nie była ;p
Nastał nowy
smutny dzień. Smutny? A no właśnie. Nigdzie nie widać jakiegokolwiek życia.
Zero. Nic. Pustka. Śnieg zasypał doszczętnie wszystko. Nawet najmniejsze
żyjątko. Nienawidzę zimy-śniegu, ale zimno kocham, może dlatego, że go nie
odczuwam? Nie odczuwam? Niczym wampir. Brakuje tylko bladej
cery(w miarę) i odczuwania żądzy krwi. No nad tym ostatnim to bym się
zastanawiała zważając, że właśnie zraniłam się w palec nożem przy otwieraniu
mleka.,. Dziwne jest to, że bólu nawet nie czuję. Będę chora. Jak nic.
W zasadzie, nienawidzę każdej pory roku. Wiosna - komary, robale i te inne
obrzydlistwa, co gorsza, moje urodziny. Lato - piekielne upały, komary i inne
obrzydlistwa... plus wydłużone dni. Jesień - kolory za kolorowe i te paskudy wchodzące
ci bezkarnie do domu. Zima - śnieg, ten to dopiero jest utrapieniem.
EKO
Walentynki. Hasło promujące dzisiejszą ekologię energetyczną. Zbieranie
baterii, dzięki czemu po domach, wreszcie nie będą się walać jak oszalałe i mieszać, z tymi zdatnymi do użycia. Zatem jest to szczytny cel. Zużyte baterie to fenomen i w końcu się sama ich
pozbyłam. 5 lat walania mi się po szufladach i skrytkach poszły w zapomnienie.
Ale skoro
wszystko było udane to czemu piszę pod postacią opętanej matki? Hmm... Dobre
pytanie. W zasadzie moja śmierć nastąpiła kilkanaście lat temu i nie pamiętam
jak zginęłam. Problem w tym, że w zaświatach jest dużo przyjemniej i nie warto
pamiętać, tego co było, a nie jest.
Sądzę jednak, że warto było doczekać się własnej śmierci... chociażby dlatego, by zniknąć z padołu łez i zaznać kolebki Piekła.
Natalie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz