wtorek, 15 maja 2012

Koniec a początek świata


   Czy zastanawialiście się kiedyś jakby wyglądał koniec świata? Albo czy po tym końcu będzie jeszcze jakieś życie? Nasza druga szansa na stworzenie czegoś lepszego od tego co mamy tu teraz? Po co mamy istnieć skoro sami mimowolnie się zabijamy? Robimy to dzień i noc. Wdychamy truciznę, żywimy się czymś co przypomina samozagładę, patrzymy wciąż w te rażące światła. Wbrew ogólnym pozorom my już jesteśmy martwi. My już nie myślimy bez maszyn, które wyręczają nas już niemalże we wszystkim. Pytam się po co? Skoro i tak nastąpi nasza nieunikniona zagłada. Tak, tak. Sami doprowadzamy do rychłego końca.
   Cofnijmy się jednak w czasie i ustawmy się na miejscu tych, którzy jako pierwsi obawiali się zagłady. Było to mniej więcej w Rzymie za panowania papieża Sylwestra II.
31 grudnia 999r. Data godna pochwały zwłaszcza rok. Powszechnie uznawany millenaryzm doprowadził do wiary w odejście do Królestwa Bożego wraz z całym no prawie całym dobytkiem ewolucji ludzkości. Ha rok 999 mówi wam to coś? Wiele wtajemniczonych jak i tych wiary chrześcijańskiej uważa ta cyfrę za znak ojca Szatana. Przynajmniej wiemy skąd wzięły się przesądy o końcu świata. Gdy jednak on nie nastąpił, lud w Rzymie zaczął świętować, co zapoczątkowało tradycję zabaw sylwestrowych. Szkoda że nie Halloween byłoby więcej zabawyJ
   Jednak nie była to jedyna wizja końca świata kilka set lat później nastąpiła druga omylna przepowiednia. Rok 1412 miał być ostatnim dla tamtejszych ludzi.
Jednak jak widzimy to współcześnie nie był. Była to jedynie mrzonka zapoczątkowana przez hiszpańskiego dominikanina, świętego Kościoła katolickiego -Wincentego Ferreriusza.
   Kolejne setki lat i narodziła się nowa mrzonka. 31 grudnia 1999 według Kasjopejan miał pojawić się kosmiczny krzyż z zaćmieniem Słońca. Wiele osób obawiało się ogólnoświatowego chaosu na skutek błędu roku 2000 obecnego w starszym oprogramowaniu komputerów, który miał rzekomo doprowadzić do awarii większości komputerów na świecie i spowodować awarię komunikacji, systemów bankowych, elektrowni atomowych itp. Jak widać dobrze nic takiego nie miało miejsca i świat się nie zawalił.
   Ale rok 2012 jest pełny zwątpień na temat zagłady. Data wyznaczona na nasz rychły koniec jeszcze nie wybiła. Lecz w dobie dzisiejszej technologii i chaosu jaki niesie za sobą ten mrożący krew w żyłach dzień lub noc, ośmielę się stwierdzić, że jest możliwe, aby tym razem potwierdziła się teoria końca ewolucji. 21 grudnia 2012 to ostatni dzień podany w kalendarzu Majów. Według niektórych interpretacji (m.in. Patricka Geryla) właśnie wtedy ma nastąpić koniec świata. Przekonamy się o tym dopiero z kilka miesięcy. I jeśli przeżyjemy opiszę tą dobę pełna strachu, smutku i żalu oraz gniewu i przemocy.
   Jednakże to nie koniec. W 2060r. który według Isaaca Newtona to rok końca świata. Tej daty na pewno nie dożyję jeśli to co napisałam uprzednio się potwierdzi.
   Spójrzmy na tą perspektywę z innej strony. Koniec świata jest zaledwie początkiem tego nowego i lepszego. Wolnego od przemocy z jaką dziś mamy do czynienia. Koniec z brutalną polityką. Koniec ze wszystkim co do dzisiejszych czasów stworzył człowiek.
   Pamiętajmy jednak, że koniec świata jest jedynie naszym urojeniem, w które wierzymy lub nie. Sami jesteśmy odpowiedzialni za to co robimy i do czego tak naprawdę dążymy. Ale to nie powód do strachu. Jeśli nastąpi nasza zagłada to czemu mamy nie przyjąć jej z odwaga i dumą? Brzmi to irracjonalnie i właśnie takie jest. Uważamy się za lepszych od innych i to nas zgubi. Prędzej czy później. Musimy zaakceptować taką kolej rzeczy bo to było nam pisane. Jest to nieuniknione doświadczenie, które uchroni w przyszłości ludzkość od popełniania tych samych błędów z jakimi my musimy się borykać i o jakich musimy uczyć.
Vampire Girl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz