wtorek, 7 sierpnia 2012

Ciemna Strona cz.2

   Byłam niewinną egipską panienką, która łudziła się, iż pewnego dnia pozna swoją prawdziwą miłość i odnajdzie razem z nią swe miejsce w świecie. Jakaż ja wtedy głupia byłam myśląc, że będę matką ludzkich dzieci, żoną żywego i me miejsce znajdę w normalnej ludzkiej rodzinie a nie wampirzej, w której dzieci prawdopodobnie niewiedzą kim są, a męża gdzieś wywiało.    
   Nienawidziłam Egiptu za to, że musiałam w nim żyć razem z ojcem – mordercą mej matki. Czasami wciąż o tym myślę i zastanawiam się jak on mógł w ogóle coś takiego uczynić. Rozmyślałam nad różnymi wariantami: Bogowie mu kazali, demon go opętał, powiedziała coś co mogło źle wpłynąć na jego wybujałe ego, a może nawet zabił ją dlatego, że poznała sekret o jego kochance.
   Mari, tak miała na imię moja matka. Nigdy nie miałam okazji jej zapytać o pytania jakich nie zadałabym tej zdzirze, z którą kochał się mój ojciec, a już o zadawaniu ich jemu nie było żadnej mowy. Oboje zasłużyli tylko na śmierć.
- Ooo potężny Anubisie zabierz ich stąd czym prędzej i zadaj im najwymyślniejsze tortury jakie Ci tylko przyjdą do głowy! - błagałam co poranek, południe, wieczór i noc. Szczerze powiedziawszy nic się nie wydarzyło. Czyżby wielki Bóg Podziemi odmówił mi pomocy w pogrzebaniu żywcem tych zdrajców?
- Z kim tak biadolisz kochana?- zapytał Jared – mój brat, jedyny w swoim rodzaju. Na nim zawsze mogłam polegać bez względu na wszystko.
- A do naszego drogiego Anubisa, który chyba mnie zbywa.
- Znów ojciec ci T O zrobił? - jego wzrok pobiegł znacząco w dół. Chyba zapomniałam wspomnieć, że mój ojczulek uwielbiał stosunki kazirodcze i jak na złość byłam jego jedyną córką. Jared wiedząc o tym wprawdzie domyśliwszy się tego dopiero po moich nieustannych conocnych krzykach postanowił mnie chronić za wszelką cenę. Prawdę mówiąc czas wolny od obowiązków spędzałam w jego pokoju, by nie musieć obawiać się ojca. - Jeśli tak to idę po straż, bo to już przekracza wszelkie pojęcie.- starał się przemawiać do mnie bardzo łagodnym głosem.- Mam pomysł skoro tak kocha tą swoją dzieweczkę to niech ona mu tylko zostanie.
- Co masz na myśli Jaredzie?
- Złożyłem prośbę o przydzielenie nam osobnego domostwa. Będziemy mieszkać razem i nie dopuszczę by ktokolwiek ciebie skrzywdził, skarbeńku – cmoknął mnie w głowę po czym zabrał nad Nil. Spędzaliśmy tam dużo więcej czasu niżbyśmy chcieli, ale to była nasza jedyna ucieczka od tej szarej i przygnębiającej rzeczywistości jaką sprowadził na nas ojciec. Nil to zadziwiająca rzeka. Raz jest szybka niczym wygłodniała kobra innym zaś razem jest spokojna i ospała niczym uśpiony wielbłąd. Zadziwiające jak potrafi kojąco wpływać zarówno na mnie i Jareda... 

2 komentarze: